Jedyne, co mogę powiedzieć, to: O mój Boże. Wiem, powtarzam się, ale finał był naprawdę niesamowity. Płakałam (-Proszę, zaśmiej się.) oraz śmiałam się jak idiotka
(-Dokąd to się wybierasz? Nie całowaliśmy się jeszcze w krzakach.
- Amy!
-Zamknij się. To moje wesele.) .
To wszystko było takie magiczne i takie inne od poprzednich finałów. Wreszcie prosto z serca mogę powiedzieć: Stevenie Moffacie, cokolwiek stworzysz, będzie to świetne. Teraz już całkowicie ci ufam. Amen. Przywykłam do River. Może jej nie polubiłam, ale przyzwyczaiłam się do myśli, że Doktor kiedyś ją pokocha. Skoro on ją zaakceptował (Honey, I'm home), to ja też mogę...
I była mała Amelka, którą gra Caitlin, kuzynka Karen. Ta dziewczynka jest słodka. Oglądacie Confidentiala? W pierwszym odcinku była taka słodka scenka z Mattem i Cait:
Matt: Jesteś bystra w szkole?
Caitlin: Nie.
M:Nie?
Cóż, jesteś naprawdę bystra w życiu.
C: Tak sądzisz?
M: I to jest lepsze. Fajniejsze.
Och, już sama nie wiem, kto był słodszy- Smith czy Mała Kopia Karen. Mam nadzieję, że ona pojawi się jeszcze kiedyś, bo jest naprawdę urocza. Ma słodkie pućki :) Ciekawe, czy Karen też miała?
W każdym razie, odcinek jest zdecydowanie jednym z najlepszych, ale numeru jeden wybrać nie potrafię, bo ten sezon obfitował w znakomite epizody. Podsumowując, to definitywnie najlepsza seria i wszystkie zmiany, które na początku tak mnie odstraszały (szczególnie nowy Doktor, którego ciężko mi było zaakceptować i miałam przestać oglądać Doctora Who, ale tuż po premierze Eleventh Hour przypadkiem się na ten odcinek natknęłam i po niecałych pięciu minutach pokochałam Matta i jego miny), dla serialu okazały się wręcz zbawienne. Wszyscy aktorzy są naprawdę genialni, a scenarzyści przygotowali dla nas nie lada gratkę. To tak, jakby co tydzień zabierali nas na czterdzieści pięć minut do nieba, pozwalając cieszyć się fantastycznymi widokami (prawie nagi Matt x2 i te sprawy :D).
Tak więc:
Boże, błogosław Moffata.
Boże, błogosław Karen i Matta (no i Arthura też).
Boże, błogosław UK.
I Boże, błogosław naszego Samotnego Anioła za wszystkie świetne przygody w TARDIS i seksowne miny.
No zgadzam się! W serii piątej zmieniło się coś jeszcze. Dr. Who okazał się międzynarodowym przebojem, dlatego serial ma zdecydowanie większy budżet i to widać. W tym sezonie "Doctor Who" jest po prostu śliczny, na przykład "Vincent and The Doctor" był niesamowicie dopracowany wizualnie, od sceny ze słonecznikami po kolor paznokci Amy. Co do aktorów, to muszę stwierdzić że Matt miał problemy w "Victory of the Daleks" i "The Beast Below" ale po za tym, to nie mam zastrzeżeń. Bardzo zaskoczyła mnie właśnie Karen, spodziewałem się ładnej osoby o miernych zdolnościach aktorskich a dostałem niezłą aktorkę która od pierwszego odcinka nie daje się ograć Smithowi i przy okazji jest całkiem śliczna :)
OdpowiedzUsuńlubię matta fajny jest i jego testy ale wolę davida a kraen w sowej roli też jest super nienlubię ostaniego odcinka gdy Amy i Roy zgineli sieę popkłam miła 1 depresji że odeszli taka samą jak z Marthą Jones i Dadvid JESCZE JAK Sara Jane SMITIH nie wróci bo odeszła z tego świata
OdpowiedzUsuń