31 października 2012

.dwm, cz. 2.

Obiecana druga część wywiadu dla DWM :)


    Jak mówi Karen, nauczyła się ona przede wszystkim tego, jak ważne są dobre stosunki z ludźmi, z którymi pracujesz.
  - Ci ludzie w zasadzie stają się twoim życiem. Przed Doctorem Who nie zdawałam sobie z tego sprawy. Tak naprawdę nawet o tym nie myślałam. Mam szczęście, że miałam okazję wykonywać jedną ze swoich pierwszych prac z grupą tak wspaniałych ludzi. Ważne jest, żeby mieć dobre stosunki z innymi aktorami od samego początku. Jeśli tego nie ma, to pewnie musi być do kitu.
      Jak Karen opisałaby swoje relacje z Mattem i Arturem?
  - Tak naprawdę jest to dziwnie intensywne. Między naszą trójką jest jakaś dziwaczna więź.
W 2009 roku Matt i Karen nakręcili razem cztery odcinki - The Time of Angels/Flesh and Stone a potem The Beast Below i Victory of the Daleks - zanim dołączył do nich Arthur przy nagrywaniu The Eleventh Hour.
  - Staliśmy się całością, kiedy dołączył Arthur - mówi Karen. - Powiedziałabym, że nasze relacje są takie jak między rodzeństwem, gdzie możecie sobie mówić o wszystkim. Zawsze będziecie się wspierać, nawet jeśli w tym samym czasie się drażnicie.
      Czy ta trójka jest tak samo maniakalnie szalona kiedy widuje się prywatnie jak wtedy, kiedy są razem na planie czy w miejscach publicznych?
  - Szczerze, z ręką na sercu, jesteśmy - Karen przedstawia rolę każdego z trójki rodzeństwa. - Ja zapewniam zabawne momenty - czy raczej kiedy Matt i Arthur planują rozegrać swoją zabawę. Jestem ofiarą wszystkich ich dowcipów, i takim jakby ich katalizatorem. Matt jest źródłem energii. Taki już jest. Jego energia przechodzi na innych ludzi. Jeśli jest w nastroju na wygłupianie się, to wszyscy się wygłupiamy. Jeśli nie jest, to robimy się poważniejsi. A Arthur bywa... jak tata. Może byś się nie spodziewał, ale to on jest najrozsądniejszy. To on mówi: "Dalej, ludzie, musimy to zrobić", a my się z niego śmiejemy. Ale ma też momenty, kiedy zupełnie porzuca swoje obowiązki.
      Tegoroczny pierwszy odcinek serii, Asylum of the Daleks, zapoznał nas z nową towarzyszką, Oswin Oswald, graną przez Jennę-Louise Coleman.
  - Pomyślałam sobie: "To będzie totalnie dziwne zobaczyć osobę, która nas zastąpi - zobaczyć to na własne oczy - odpowiada Karen. - Ale bardzo się cieszę, że ją poznałam. Pierwszy raz zobaczyłam ją tuż przed próbą czytaną. Robili nam makijaż i po prostu spojrzałam na nią i pomyślałam - co prawda nie powiedziałam tego na głos - "Nawet nie masz pojęcia w co się ładujesz." Poczułam się taka mądra i stara.
      Czy udzieliła Jennie jakichś rad?
  - Nie chciałam bombardować jej radami. Chciałam, żeby przeżyła to sama, bez mojego mieszania się. Ja nie dostałam żadnych rad od poprzednich towarzyszek i było fajnie, bo sama wszystko zobaczyłam. Ale wysłałam jej smsa, w którym gratulowałam świetnego występu w odcinku. I zastanawiałyśmy się jak możemy pomęczyć Matta. Z chęcią się za to zabrała. Pracowałyśmy drużynowo. Powiedziała: "Nagadam Mattowi, że mówisz mi coś o nim i mam to przeciwko niemu wykorzystać!". A ja odparłam: "Tak! Zrób to, Jenna. Świetny pomysł." To oczywiście był czysty wymysł. Po prostu chcemy wpędzić Matta w paranoję - chichocze.
      Jakie rady Karen dałaby samej sobie sprzed trzech lat, kiedy zaczynała przygodę swojego życia?
  - Trudne pytanie. Wiesz co. Myślę, że obecna ja mogłaby nauczyć się trochę od tej ja sprzed lat.
      Jak to?
  - Serio, czuję, że wskoczyłam w to całe przeżycie z Doctorem Who na główkę, cieszyłam się każdym momentem, nie było chwili, kiedy bym czegoś żałowała, więc nie zrobiłabym nic inaczej. To znaczy, pewnie dałabym sobie kilka wskazówek odnośnie aktorstwa, ale nic poza tym... Chciałabym być taka optymistyczna jak byłam w wieku 21 lat.
      Czyżby zupełnie utraciła optymizm? Z pewnością nie.
  - Może nie zupełnie, ale zaczynam sobie uświadamiać, że kiedy dorastamy, robimy się coraz bardziej strachliwi i nie jesteśmy już wiecznie optymistycznie nastawieni. Jestem zdeterminowana zatrzymać to dopóki nie będę zbliżała się do trzydziestki.
      Czy podczas tych niecałych trzech lat nudziła ją kiedyś praca w Doctorze Who?
  - Raczej bardziej znudzona byłam na początku. Myślałam sobie: "Dam radę." Kiedy dorosłam i się nauczyłam trochę więcej, stwierdziłam: "To jednak wymaga wiele pracy. To ogromna odpowiedzialność." Okazało się zupełnie inaczej. To bywa trochę przytłaczające.
      Nie można powiedzieć, czy w przyszłości Karen zamieszka w USA czy w UK, chociaż jak na razie, wygląda na to, że spakowała już swoje manatki. 
  - Ograniczyłam cały swój dobytek do wielkości szafki [można to zdanie przetłumaczyć na dwa sposoby - tak, jak zrobiłam to przed chwilą lub że cały swój dobytek trzyma w jakimś magazynie czy coś. Nie mam pojęcia w którym znaczeniu użyła słówka 'storage unit' - przyp. tłum.] - wyznaje. - To najlepsza rzecz, jaką zrobiłam w życiu. Jestem zupełnie wolna, nie mam rzeczy materialnych, które powstrzymywałyby mnie przed działaniem. Czuję się teraz o wiele lepiej. Podoba mi się to i nie chcę niczego zmieniać. Jestem totalnie wolna. Nawet sobie nie zdajemy sprawy jak dobytek nas przyhamowuje. Ostatnia rzecz, na jaką mam teraz ochotę, to kupienie domu, samochodu czy czegoś w tym stylu. Mogę pojechać gdziekolwiek chcę i myślę, że tak będę robić do trzydziestki.
      Karen, zanim została aktorką, pracowała jako modelka. Czy jest możliwość, że powróci kiedyś do modelingu, a może teraz liczy się tylko aktorstwo?
  - Zawsze chciałam zostać aktorką i właśnie dlatego przeprowadziłam się do Londynu. Zajęłam się modelingiem tylko po to, żeby się utrzymać - mieszkać tam, chodzić na przesłuchania i tak dalej. Ale teraz zaczynam myśleć, że chciałabym pracować przy filmach w również innym sensie... Obecnie trochę piszę. Uwielbiam też montowanie. Po prostu chcę być jakoś zaangażowana w każdą z tych rzeczy. Więc kto wie, gdzie skończę? Mogę powiedzieć, ze nie ograniczałabym się do aktorstwa. Ale kiedy umrę, wiem, że będzie się mówiło o "Karen Gillan, byłej asystentce Doctora Who" - śmieje się - i mi to nie przeszkadza. To nie jest coś, od czego chciałabym się kiedykolwiek odciąć, bo - o Boże - wykonywanie tej pracy, w tym wieku, to była najbardziej ekscytująca rzecz, jaka mogła mi się zdarzyć. Nigdy o tym nie zapomnę i nigdy nie przestanę tego doceniać. To był zaszczyt, naprawdę. 
      Pomimo początkowych obaw, fani również okazali się być bardzo ważną częścią przygody Karen w Doctorze Who.
  - Na początku to jest trochę przerażające, bo nagle ludzie patrzą na ciebie wyczekująco i zdajesz sobie sprawę, że twoim zadaniem jest ich jakoś rozbawić, zaciekawić. Jesteś tylko człowiekiem, ale wydaje mi się, że inni uważają, że jesteś czymś więcej. To było naprawdę straszne. A potem myślisz: "Okay, w porządku, zaczynam to łapać. Jakoś na mnie reagują, więc jest dobrze." Po prostu zaczynasz czuć się z tym swobodnie. Właśnie na tym etapie teraz jestem. To naprawdę miłe uczucie, bo wtedy zaczynasz się tym szczerze cieszyć. 
      W czerwcu 2009 roku, podczas swojego pierwszego wywiadu dla DWM, Karen została zapytana, czy ma jakąś wiadomość dla naszych czytelników.
  - Po prostu mam nadzieję, ze wszystkim podoba się to, co robimy z Mattem - odpowiedziała. - Mam nadzieję, że idzie nam dobrze. Dołączę do sporej grupy niesamowitych towarzyszek, a poprzeczka została postawiona wysoko. Mam jedynie nadzieję, że uda mi się sprostać wymaganiom.
Teraz, kiedy nadszedł koniec jej podróży w TARDIS, zostawiła za sobą swojego "obdartego Doktora" i dołączyła do plejady najlepszych towarzyszek Doktora Who wszech czasów, DWM zastanawia się, czy Karen ma dla was jakąś ostatnią wiadomość?
  - Och, to takie miłe zwieńczenie - mówi i brzmi tak, jakby się uśmiechała. - To idealne zwieńczenie tego wszystkiego, prawda? Bo to będzie mój ostatni wywiad. To takie smutne. Cóż, powiedziałabym po prostu, że dziękuję za całe wsparcie, jakie otrzymałam od was przez te ostatnie trzy lata. Nie miałam pojęcia w co się ładuję, kiedy pierwszy raz z wami gadałam, ale teraz to już koniec i chciałabym tylko powiedzieć, że to było najlepsze, co mi się w życiu przydarzyło i mam nadzieję, ze wy również się nieźle bawiliście. 


CO POWIEDZIELI O KAREN...
STEVEN MOFFAT 
Showrunner (2010-obecnie)
Przesłuchaliśmy do tej roli naprawdę świetne aktorki, ale kiedy pojawiła się Karen, gra się skończyła. Zabawna, bystra, wspaniała i seksowna. Jednym słowem: Szkotka. Całe pokolenie małych dziewczynek będzie chciało być jak ona. Chłopcy też będą chcieli być jak ona. (DWM 410)
ARTHUR DARVILL
Rory Williams
Naprawdę wierzę w związek, jaki zbudowaliśmy z Karen dla naszych bohaterów. Naprawdę lubimy ze sobą pracować i bardzo dobrze się znamy. Znamy swoich bohaterów tak dobrze, że możemy się tym bawić... Ja, Matt i Karen zawsze mieliśmy od wszystkich dużo wsparcia. Nigdy nie czułem, że jesteśmy zdani sami na siebie. Nauczyliśmy się ze sobą pracować, a reżyserzy byli wspaniali. (DWM 424)
MATT SMITH
Jedenasty Doktor
Patrzę wstecz i uświadamiam sobie, że przez dwa i pół roku widzieliśmy się prawie codziennie. Pod koniec oszaleliśmy. Przecież nas widzieliście. Byliśmy obłąkani. Stworzyliśmy własny język, własny świat. Ekipa do tego przywykła. Uodpornili się na nasze śmieszne zachowanie. Ludzie myślą, że jesteśmy trochę psychiczni... Biedna Karen... Ja i Arthur się nad nią zwyczajnie znęcaliśmy. Ale nigdy tak... to tylko wygłupy. Nigdy nie spotkałem kogoś, kto poradziłby sobie z nami z takim wdziękiem i dowcipem. (DWM 450)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz