Podobno już oficjalnie potwierdzono, że Karen i Arthur odchodzą z serialu w czasie siódmego sezonu. Cóż, odnoszę wrażenie, że prawie wszyscy się z tego cieszą xD Poza mną. Bo ja osobiście strasznie lubię Amy. Czy też samą Karen, która wydaje się być bardzo optymistyczną dziewczyną. W każdym razie, na razie nie wyobrażam sobie Matta bez państwa Pondów, ale wcześniej nie wyobrażałam sobie DW bez Davida, a w końcu pokochałam Jedenastego, więc pewnie się przyzwyczaję. Ok, dobra, pewnie moje zdanie i tak Was nie interesuje xD Tak tylko gadam xD Bo mam nadzieję, że Kazz nie zniknie z filmowego światka tak nieoczekiwanie, jak się w nim pojawiła. Bo w "The Girl Who Waited" pokazała, że ma potencjał.
Przejdźmy może lepiej do wywiadu, zanim mi tu pośniecie ;)
Jak zwykle wszystkie dodatki w nawiasach kwadratowych są ode mnie. Często dodawałam w nich podmiot, czy coś tam, bo Karen gadała momentami bardzo dziwnie i po przetłumaczeniu to miało jeszcze mniej sensu i nie dało się połapać o kim ona w ogóle mówi.
Nawet po ekscytującym październikowym finale szóstego sezonu "Doctora Who", Whoviansi dalej trzymani są w napięciu - odliczają dni do świątecznego odcinka: "The Doctor, the Widow and the Wardrobe" ["Doktor, Wdowa i Stara Szafa"]; śledzą najnowsze pogłoski o filmowej wersji "Doctora Who"; świętują Dzień TARDIS oraz rozkoszują się odzyskaniem dawno temu zagubionych odcinków klasycznego "Who". Ponadto płyty z najnowszym sezonem trafiły ostatnio na półki sklepów w nowym, fantazyjnym opakowaniu. Aby przyjrzeć się - jak uważają niektórzy fani - najbardziej fascynującemu sezonowi w czterdziestoośmioletniej historii serialu, redaktorka Hero Complex, Noelene Clark rozmawiała z Karen Gillan, która gra Amy Pond, towarzyszkę w podróży Doktora w wykonaniu Matta Smitha.
Jak zwykle wszystkie dodatki w nawiasach kwadratowych są ode mnie. Często dodawałam w nich podmiot, czy coś tam, bo Karen gadała momentami bardzo dziwnie i po przetłumaczeniu to miało jeszcze mniej sensu i nie dało się połapać o kim ona w ogóle mówi.
Karen Gillan o przeszłości i przyszłości Amy Pond
Nawet po ekscytującym październikowym finale szóstego sezonu "Doctora Who", Whoviansi dalej trzymani są w napięciu - odliczają dni do świątecznego odcinka: "The Doctor, the Widow and the Wardrobe" ["Doktor, Wdowa i Stara Szafa"]; śledzą najnowsze pogłoski o filmowej wersji "Doctora Who"; świętują Dzień TARDIS oraz rozkoszują się odzyskaniem dawno temu zagubionych odcinków klasycznego "Who". Ponadto płyty z najnowszym sezonem trafiły ostatnio na półki sklepów w nowym, fantazyjnym opakowaniu. Aby przyjrzeć się - jak uważają niektórzy fani - najbardziej fascynującemu sezonowi w czterdziestoośmioletniej historii serialu, redaktorka Hero Complex, Noelene Clark rozmawiała z Karen Gillan, która gra Amy Pond, towarzyszkę w podróży Doktora w wykonaniu Matta Smitha.
NC: Sezon szósty był odrobinę inny od poprzednich.
KG: Tak sądzę. Tym razem podniesiono stawki. Wszystko było bardziej niebezpieczne, śmieszniejsze i mroczniejsze w tym samym czasie. Jest trochę światła i trochę cienia, więc wiesz, nie wszystko było na poważnie. Naprawdę sądzę, że to jak na razie najlepszy sezon.
NC: Było o wiele straszniej. The Silence [Cisza] to straszny wróg.
KG: Z pewnością wyglądają okropnie. Uważam, że są odpychający. Tak, myślę, że zrobiło się o wiele straszniej. Ludzie martwią się, że dla dzieci to zbyt dużo, ale ja sądzę, że dzieci uwielbiają się bać. Ja to uwielbiałam, gdy byłam dzieckiem. Ten dreszczyk, jakbyś był na kolejce górskiej.
NC: Ten sezon wprowadził wiele zmian. Jak wiele wiedziałaś wcześniej? Fani byli zaskoczeni wieloma rzeczami.
NC: Ten sezon wprowadził wiele zmian. Jak wiele wiedziałaś wcześniej? Fani byli zaskoczeni wieloma rzeczami.
KG: My również. W zasadzie Steven Moffat mówi nam to, co musimy wiedzieć, ale wiele rzeczy odkrywamy dopiero kiedy czytamy scenariusze. Na przykład nie miałam pojęcia, że River Song to córka Amy i Rory'ego dopóki nie dostałam scenariusza tego odcinka. Bo gdybym wiedziała, mogłoby to spowodować zmianę w podejściu do siebie River i Amy. Więc w sumie dobrze, że tego nie wiedziałam. No i dodatkowo fajnie jest, że my też mamy ten element zaskoczenia.
NC: Jak zmieniło się wasze podejście do siebie, kiedy się już dowiedziałaś?
KG: Wiele zmieniło się w naszej dynamice. Ale Steven Moffat zawsze powtarzał mi: "Amy nigdy nie jest zazdrosna o związek River z Doktorem." Bo w poprzednich odcinkach, we wcześniejszym sezonie, łatwo by się grało, gdyby Amy czuła się urażona tym, że Doktor jest w związku z inną kobietą. Ale podjęliśmy decyzję, że Amy nie jest typem zazdrośnicy, więc nigdy nie miałaby o to do River żadnych pretensji. Teraz już rozumiem, czemu mi tak powiedział, bo w zasadzie [River] cały czas miała bardzo silne połączenie z [Amy]. Tak w ogóle, Alex Kingston wiedziała o wszystkim od początku, i bardzo dobrze robi naszym postaciom to, że wiemy tylko tyle, co one. Świetnie to Stevenowi Moffatowi wychodzi. Każe nam mieć przed sobą tajemnice. Potem zdecydowaliśmy pobawić się trochę z tym [wątkiem]. Dodać trochę instynktu macierzyńskiego do gry. A [Alex] zachowywała się przy mnie trochę jak dziecko. To była świetna zabawa.
NC: Świetnie to widać w tej scenie z finałowego odcinka kiedy River i Amy piją wino na patio i rozmawiają.
KG: Ze wszystkich scen, granie tej podobało mi się najbardziej. Tylko dlatego, że jest piękna. Matka i córka dzielą się ze sobą miłością do tego mężczyzny.
NC: No i jeszcze związek Amy i Rory'ego, postaci Arthura Darvilla.
KG: Strasznie kocham ich związek, bo bardzo się rozwinął podczas tych dwóch sezonów. Wystarczy przypomnieć sobie ich pierwszy odcinek, "The Eleventh Hour" ["Jedenasta Godzina"]. Amy była taka niechętna, by go do siebie dopuścić. Na przykład kiedy on powiedział, że jest jej chłopakiem, a ona, że "tak jakby chłopakiem". A potem Amy ucieka na noc przed ich ślubem, bo nie chce się zaangażować. Noc przed ślubem powinna, no wiesz, dorosnąć, a decyduje się na ucieczkę, jak dziecko. A potem Rory tak jakby udowadnia swoją wartość poprzez te wszystkie bohaterskie czyny. A potem... to tak, jakby nie wiedzieć, co się ma, póki się tego nie straci. Sądzę, że perspektywa tego, że Rory'ego już nie ma, uświadomiła Amy jak bardzo jej na nim zależy i w końcu za niego wyszła, a teraz mają dziecko. Strasznie się rozwinęli.
NC: I powstało nam dziwaczne drzewo genealogiczne.
KG: Wiem! Jak w ogóle można by to drzewo rozrysować na papierze? Nie mam pojęcia.
NC: I dorastali ze swoją córką nawet o tym nie wiedząc.
KG: Wiem! Czy to nie jest genialne? Nadałaś swojej córce imię po swojej córce!
NC: A co z kolejnym sezonem? Czy zobaczymy kolejną zmianę dynamiki w rodzince?
KG: Nie mam pojęcia. Nie czytałam nawet słowa z następnego sezonu. Wiem, że wracam, ale tak szczerze, to tylko tyle mi wiadomo.
NC: Zobaczymy cię w świątecznym odcinku?
KG: Tak, razem z Arthurem Darvillem pojawimy się epizodycznie. Steven Moffat mówi, że bez Pondów nie ma świąt. To słodkie.
NC: Uwielbiam to, że nazywają się 'Pondowie', a nie 'Williamsowie'. To strasznie zabawne.
KG: No nie?
NC: To był sezon Amy. Widzieliśmy ją jako robota, modelkę, starszą wersję samej siebie. Jak to jest grać tak wiele różnych wersji tej postaci?
KG: Pod względem aktorskim świetnie jest bawić się tak postacią na wiele różnych sposobów. To właśnie daje mi Steven Moffat. I dlatego właśnie jestem taka wdzięczna za jego scenariusze. Nadzoruje wszystkie scenariusze, nawet te, których nie pisze, robi małe sugestie i dokłada jakieś detaliki. Mam prawdziwe szczęście, że otrzymałam tak wiele możliwości.
NC: Która [z tych możliwości] najbardziej ci się podobała?
KG: Postarzanie w "The Girl Who Waited" ["Dziewczyna, Która Czekała"]. To była dla mnie świetna zabawa, bo czułam się jakbym grała dwie różne postacie. To był dla mnie bardzo ważny odcinek. I ciężko było przychodzić godziny wcześniej i wychodzić godziny później, żeby zrobili mi odpowiednią charakteryzację. Ale totalnie było warto, bo mieliśmy okazję zobaczyć o wiele więcej [Amy] i Rory'ego oraz ich związku.
NC: Musiało być dziwnie patrzeć w lustro podczas kręcenia tego odcinka.
KG: O tak. To było jedno z najdziwniejszych doświadczeń w moim życiu. To było okropne, bo sobie uświadomiłam, że nie starzeję się ładnie. I moi rodzice uważają, że to było strasznie dziwne. Mówili: "Nie powinno się widzieć swojego dziecka w takim wieku." Prawie jakbyśmy się zamienili rolami.
NC: Podczas Comic-Conu, kilka osób z "Doctora Who" wspomniało, że osobowość Matta jest bardzo podobna do osobowości Doktora. Jak sądzisz, jesteś podobna do Amy?
KG: Kiedy gram Amy, naprawdę czuję, że tylko gram jej charakter. Nie jestem nawet w przybliżeniu tak żywa i pewna siebie jak ona. W ogóle. To w ogóle nie jestem ja. Pomimo tego, że bym chciała. Oczywiście, są tam jakieś cząstki mnie, ale to pewnie te... które są dziwaczne.
NC: Na przykład?
KG: Nie wiem. Steven Moffat powiedział, że jestem dziwaczna. Nie zauważałam tego wcześniej. Całkiem mi się to podoba, jeśli chodzi o postać [Amy], bo ona powinna być trochę dziwna, bo nie miała zbyt normalnego dzieciństwa. Widzę ją jako taką bezbronną osóbkę, co pewnie jest podobne do mnie samej, ale potem ona ukrywa się pod tą przebojowością i impertynencją.
NC: Denerwowałaś się, że dostajesz tę rolę po Catherine Tate i Billie Piper, i innych kobietach, które grały towarzyszki Doktora?
KG: Naprawdę podziwiam wszystkie moje poprzedniczki. Nigdy się nie spodziewałam, że otrzymam szansę sprawdzenia się w tej roli. Ale tak szczerze, nie czułam tej presji, którą czuć pewnie powinnam. Z perspektywy czasu myślę sobie: "Co się stało?", ale naprawdę mi to nie przeszkadzało, bo nie lubię podchodzić do nowych rzeczy ze strachem lub negatywnym myśleniem. Więc miło jest cieszyć się czymś niesamowitym.
NC: I stałaś się ikoną dzięki własnej pracy. Amy Pond jest strasznie popularnym kostiumem na Halloween i Comic-Conie.
KG: O Boże, kostium na Halloween. Nawet się w tym roku za nikogo nie przebrałam. Ale podoba mi się jeżdżenie na takie spotkania [jak Comic-Con], bo masz okazję spędzić dzień z ludźmi, którzy bardzo entuzjastycznie podchodzą do serialu, przy którym pracujesz. To jest genialne. Męczące, ale nigdy bym nie narzekała. Byliśmy na Comic-Conie w San Diego, czego się zupełnie nie spodziewałam. Myślę, że to jest niesamowite.
NC: Jakie jest twoje najbardziej szalone doświadczenie związane z fanami?
KG: Szliśmy z Mattem ulicą w San Diego podczas Comic-Conu. I nagle wpadliśmy na Doktora i Amy. To było dziwne, bo przez chwilę cała nasza czwórka patrzyła po sobie, jakbyśmy myśleli: "Co to ma być?" i to działo się na ulicy. To było strasznie dziwne. Co jeszcze mi się przydarzyło? W Nowym Jorku kobieta przebrana za Davida Tennanta oświadczyła mi się. To było trochę dziwaczne. Takie historie opowiada się wnukom.
NC: Wygląda na to, że fala "Doctora Who" zalała cały świat. Jak sądzisz, czemu z kultowej obsesji w ciągu ostatnich dwóch lat przekształcił się w jeden z popularniejszych seriali w Stanach?
KG: Nie mam pojęcia dlaczego nagle stał się znany na całym świecie. Nie wiem. Oczywiście, zmienił się główny scenarzysta. No i to bardzo uniwersalny serial. Każdemu może się spodobać. Kiedy już się w niego wciągniesz, może być dla ciebie trudne to, że aktorzy się zmieniają. Nie spodziewałam się, że to powiem, ale cieszę się, że tak jest. Myślę, że to serial dla każdego. Mam nadzieję, że dobrze to odgrywamy.
NC: Co dalej z twoją karierą? Słyszałam, coś o jakichś filmach.
KG: Nie bardzo mogę mówić o moich zbliżających się projektach, ale teraz gram w sztuce na West End [już to kiedyś pisałam, ale powtórzę, bo może - jak ja - zapomnieliście, że West End to dzielnica w centrum Londynu, w której... hm... "roi się" od teatrów - przyp. tłum.] w Londynie w Donmar Warehouse, która nazywa się "Inadmissible Evidence" [w dosłownym tłumaczeniu: "Niedopuszczalny Dowód"]. Właśnie teraz, kiedy rozmawiamy, jestem w teatrze. Mam masę zabawy, bo to moja pierwsza sztuka i świetnie jest być tego częścią. Pracuję ze świetnymi ludźmi. Jest naprawdę śmiesznie. W styczniu na BBC Four emitowany będzie film ze mną. Tam [czyli w USA - przyp. tłum.] będzie pokazany na kanale Ovation.
NC: O, mówisz o filmie o Jean Shrimpton? Będziesz grać supermodelkę?
KG: Tak. Wiem! Nie sądziłam, że coś takiego się stanie. Kiedy mi zaoferowano tę rolę, pomyślałam: "Serio?". [Jean Shrimpton] już to oglądała i bardzo jej się podobało. Tylko na tym mi zależało. Wystarczy mi, że ona jest z niego zadowolona.
NC: Masz dwadzieścia trzy lata [a, właśnie, korzystając z okazji, bo zupełnie zapomniałam - Kazz ma już dwadzieścia cztery lata! xD Od jakichś trzech tygodni xD - przyp. tłum.] i cała kariera jeszcze przed tobą. Jest coś, czego chciałabyś się podjąć?
KG: Chciałabym więcej występować w teatrze. Więcej być na scenie. To moje zamiłowanie. Szczerze, chcę występować w teatrze tak często, jak na ekranie; byłoby świetnie. Może coś na Broadwayu? Strasznie bym tego chciała. Nie musical, ale może jakaś broadwayowska sztuka. Naprawdę chcę wykonać dobrą robotę. Interesuje mnie sama postać, nieważne czy w sztuce, filmie czy filmie niskobudżetowym.
źródło: HeroComplex.LATimes.com
Kurcze, nie jestem sam! Mnie taż strasznie boli to, że Amy i Rory odejdą z Doctora Who :( Tak dobrze ich poznaliśmy, to jak rozwinęło się ich uczucie, że teraz aż żal będzie ich pożegnać. Widziałaś najnowszy odcinek świąteczny? Stęskniłem się za Pondami ;3
OdpowiedzUsuńWywiad bardzo fajny! Dowiedziałem się wielu bardzo ciekawych rzeczy i jeszcze bardziej polubiłem Karen :D
Pewnie, że widziałam odcinek świąteczny :) Obejrzałam jeszcze w święta. Uwielbiam tego udawanego focha, którego strzeliła Amy. Za to właśnie ją lubię. I, och, ona jest za ładna! Karen wyglądała obłędnie, mimo że pojawiła się w tym odcinku tylko na chwilę. A 'Panie Pond!' do Rory'ego wymiata xD
OdpowiedzUsuń